…czyli trudna sztuka bycia starszakiem
Dziś krótki przegląd gier przeznaczonych dla dzieci w wieku od lat pięciu.
Gobblety (Fox Games) swoją istotą przypominają popularne kółko i krzyżyk. Jednak w przeciwieństwie do tej papierkowej gry, w której wystarczy odpowiednio zacząć, aby (nie)przegrać, tu mamy całą gamę możliwości, decyzji i sposobów na wpadki ;) Podstawową różnicą jest bowiem fakt, że mamy trzy wielkości naszych słodziaków, które to słodziaki mogę się … „zjadać” tzn. można postawić większego na mniejszego. Dodatkowo niezmiernie istotne jest to, że nie tylko dostawiamy nasze figurki, ale możemy również je przestawiać na planszy a co za tym idzie zdejmować je z już raz pochłoniętych (przestawiając dużego gobbleta może się okazać, że pod nim był jakiś mniejszy gobblet przeciwnika ;)). To nie pozwala na schematyczne myślenie, przyjemnie łechce szare komórki (nawet u dorosłych) a na dodatek ćwiczy pamięć, bowiem raz dotkniętego potworka musimy już poruszyć (nie można zajrzeć co jest pod nim i powiedzieć – ups, pomyliłam się, cofam ruch).
Więcej o Gobbletach znajdziesz w recenzji „Kółko, krzyżyk i Matrioszka„
Rubik’s race (TM Toys) to kostka rubika w wydaniu planszowym jako challenge dla dwóch osób. Prosta gra, w której układamy wyrzucony wzór (każdy u siebie). Oczywiście nie jest to kostka Rubika, bardziej przypomina układanki 3×3 czy 4×4 na płaszczyźnie. Tak czy owak, typowa, logiczna gra – jak poprzesuwać kosteczki by uzyskać pożądany układ. Robimy to na czas – kto pierwszy ułoży ten zwycięża rundę.
Szybkie kolory (REBEL.pl)
W tej grze będziemy ćwiczyć pamięć i rozpoznawanie barw. Zabawa polega na tym, by każdy obejrzał swoją kartę (ma na to dowolnie dużo czasu, ale … jeśli będzie marudził, inni zdążą wykonać swoje zadanie przed nim) a następnie odwrócił ją na drugą stronę (czarno-białą) i ją pokolorował. Haczyk polega na tym, że mazaki są wspólne i możemy brać tylko po jednym. Nadto tylko jedno pole możemy pokolorować na dany kolor (taka jest zasada rysunków) i nie możemy niczego poprawiać (zmazywać) podczas malowania ani zaglądać na awers karty. Proste? Wydaje się…
Kto pierwszy skończy swój rysunek stopuje grę. Wtedy każdy może jeszcze dokończyć malowanie obszaru, który zaczął a następnie odwracamy nasze karty i sprawdzamy czy prawidłowo zapamiętaliśmy barwy i dobrze pokolorowaliśmy obrazek. Oczywiście każde pole należy kolorować starannie i w całości, gdyż tylko takie pola punktują. I tak, za każde dobrze pokolorowane pole otrzymujemy 2 pkt. za każde pole, którego kolor pomyliliśmy, ale pokolorowaliśmy je ładnie, w całości i bez wychodzenia poza linię – otrzymujemy 1 pkt. Za białe pola nie otrzymujemy nic – nawet punktów karnych :)
Teraz swój wynik zaznaczamy flamastrem na kolorowej gąsienniczce. Oczywiście wygrywa ten, kto zgromadzi więcej punktów.
Gra przewiduje też wariant trudniejszy, w którym liczymy punkty za prawidłowo pokolorowane przestrzenie, ale też zaznaczamy nasze pomyłki.
-
-
Wzór
-
-
Moje dzieło
-
-
Zaznaczamy punkty
-
-
Zmazujemy…
Szybkie kolory wcale nie są taką łatwą grą :) bowiem w każdej następnej rundzie zamieniamy flamastry skuwkami. a ponieważ skuwka to jedyna oznaka koloru trzeba pamiętać które mazaki zostały zamienione kolorami – bo może się okazać, że zaczniecie kolorować nie tym mazakiem co trzeba, a przecież cofać (zmazywać) nie wolno. Pamięć, precyzja, spostrzegawczość i kolory – to elementy, które będziecie ćwiczyć z waszymi dziećmi. I całe morze frajdy. Gra jest świetnie wykonana, mazaki dobrze malują, gąbeczki dobrze zmazują. Serdecznie polecam.
Kraina lodów (REBEL.pl)
To gra po części zręcznościowa, po części logiczna, a po części oparta na mechanice rozpoznawania wzorów. Każdy ma do dyspozycji cztery kolorowe wafelki oraz trzy kulki lodów. Odkrywamy kartę – i próbujemy jedynie za pomocą wafelków (nie chwytając w ręce lodów) tak poprzekładać kulki oraz tak poustawiać wafelki, aby otrzymać wskazany układ. Kto pierwszy tego dokona krzyczy „lody, lody raz!” i .. sprawdzamy czy mu się udało. W każdym razie kartę zdobywa osoba, która najszybciej ułoży wzór w sposób prawidłowy.
Świetna gra, która powinna spodobać się dzieciom. Karty są zróżnicowane – niektóre proste, wystarczy tylko chwilę pomyśleć gdzie którą kulkę przełożyć, niektóre trudniejsze, bo trzeba jeszcze z wafelków ułożyć piramidkę. Dla dorosłego oczywiście nie stanowi to żadnego wyzwania, ale dla małych rączek pięciolatków – w sam raz!
-
-
Zestaw gracza
-
-
Układamy kombinacje…
-
-
… o różnym stopniu trudności
Zgubione znalezione (REBEL.pl)
Gra nie tylko na spostrzegawczość, ale również na pamięć. Otrzymujemy karty (aż sześć stopni trudności) na których przedstawione są rysunki (i podobnie jak w Dobble – rysunki te mogą różnić się wielkością, co jest dodatkowym utrudnieniem). Po jednej i po drugiej stronie te same przedmioty – oprócz jednego. Na rewersie zawsze znajdziemy dodatkowy przedmiot.
Zabawa polega na tym, by przypatrzeć się karcie, a następnie odwrócić ją i jak najszybciej zidentyfikować dodatkowy rysunek. Opcjonalnie (wersja hard core ;)) można grać również odwrotnie – przypatrzeć się przedmiotom, a następnie odwrócić kartę i nazwać przedmiot, który zniknął. Spróbujcie, nie jest to takie łatwe!
Sześć poziomów trudności
Fabryka robotów (Nasza Księgarnia).
Gra polega na wyszukiwaniu w tym samym czasie przez wszystkich graczy (i zabieraniu kart przy użyciu tylko jednej ręki!) robotów o określonej cesze spośród tych dostępnych na stole. Cechy mogą być trzy: kolor robota, kolor taśmy na której stoi robot oraz kształt robota. Jeśli nie ma robota spełniającego to kryterium trzeba położyć rękę na znaczniku STOP – kto ostatni ten frajer i musi oddać jedną ze swoich wcześniej zdobytych kart (kładzie ją na stół powiększając w ten sposób pulę robotów).
Moja recenzja Fabryki robotów na Games Fanatic
Grając w Ciasteczkowe potworki (FoxGames) będziemy musieli zmierzyć się z labiryntem. Po nitce do kłębka, czyli rzucamy kostką, wypada nam symbol, który musimy odnaleźć na pierwszej karcie, szukamy do jakiego symbolu doprowadzi nas droga, ten symbol z kolei musimy odnaleźć na drugiej karcie, znowu popatrzeć co jest na przeciwległym końcu – aż do trzeciej karty. Chwytamy wtedy znacznik z symbolem, który wydaje nam się, że dobrze namierzyliśmy. Jeśli tak – zabieramy ostatnią kartę a stół jest uzupełniany.
Recenzja na Games Fanatic
Recenzja Sheherazade na blogu Znad Planszy
Cukierki (Granna) to z kolei dokładanie kafelków na środek stołu. Gdy uda nam się dopasować jakiś cukierek zabieramy płytkę (ta, którą dołożyliśmy zostaje). Niektóre obrazki są szczególne – ciasteczko pozwala na dodatkowe dołożenia, a cukrowa laska jako jedyna nie jest symetryczna i daje 2 punkty zwycięstwa od razu. W wersji najprostszej (dla 5 latków) jest to po prostu zbieranie kafelków (im więcej cukierków dopasujemy tym więcej zbierzemy – zabieramy zawsze te, które pasują).
W wersji zaawansowanej z pozyskanych cukierków budujemy własną ścianę i dokładamy do niej kafelki tak, aby pasowały. Tu już nie punktują pojedyncze cukierki, lecz przewagi. A więc za każdym razem, gdy pokonujemy kogoś pod względem liczby cukierków danego koloru (np. uzyskujemy przewagę żółtych cukierków) otrzymujemy żeton przewagi punktujący na koniec gry.
-
-
Początkowa „plansza” z cukierków na środku stołu
-
-
Powoli topnieje…
-
-
… a rośnie moja ściana
-
-
Punkty za cukrowe laski
-
-
Żetony przewag
Imionki (Granna) to gra w wymyślanie nazw i ich zapamiętywanie. To również gra ćwicząca refleks. W pudełku znajduje się talia kart, na której znajdziemy zabawne potworki. Potworki kojarzące się często z jakimiś przedmiotami np. poduszką, pomoarńczą, ogórkiem… Istotą gry będzie odsłanianie kolejnych kart z talii i nazywanie postaci. Jeśli postać wystąpiła po raz pierwszy – osoba, która pociągnęła kartę musi wymyśleć dla niej imię (może to być oczywiście zwykłe imię jak np. Janusz, ale możecie nazywać swoje potworki np. poduszkowiec, ogórek czy błękitna ostryga). Jeśli juz wcześniej wystąpiła taka postać – trzeba wypowiedzieć jego imię. Robią to wszyscy w tym samym czasie, a osoba, która zrobi to jako pierwsza (pod warunkiem, że się nie pomyliła) zdobywa tę kartę i wszystkie leżące pod nią.
Na koniec zwycięża gracz z największą liczbą kart.
W czasie rzeczywistym będziemy też grać w Muffinki (Granna) rozwijając przy tym spostrzegawczosć i refleks. Na stole leżą różnokolorowe ciasteczka. Każde z nich składa się z co najwyżej dwóch kolorów. Jednak nie ma dwóch identycznych ciasteczek. Nasze zadanie polega na rzucie dwoma kostkami – wypadną dwa kolory. Jak najszybciej trzeba złapać babeczkę w tych właśnie kolorach (np. żółto-pomarańczową. albo czerwono-czerwoną). A co jeśli już takiej nie ma? (złapana babeczka jest trofeum gracza i nie bierze udziału w grze). Wtedy łapiemy różowo-brązowego jokera (takich kolorów na kostce nie ma). Gra kończy się, gdy skończą się wszystkie jokerowe muffinki a zwycięża gracz, który nazbierał najwięcej łakoci.
Mistakos (Trefl). Wszyscy znamy Jengę. Jenga to wyciąganie klocków tak by nie zburzyć wieży. Przegrywa ten, komu wieża się rozsypie. W Mistakos jest odwrotnie – tym razem budujemy. Każdy dostaje swój zestaw krzesełek. Stawiamy pierwsze krzesełko na stole. Od tej pory, każde następne (a dokładamy je po kolei zgodnie z ruchem wskazówek zegara) nie może dotykać stołu – musi się utrzymywać na poprzednich krzesełkach. Gdy komuś się krzesełka rozsypią – zbiera te które spadły i zabiera do swojej puli. Wygrywa gracz, który pierwszy pozbędzie się krzesełek.
Moja recenzja Mistakos na GamesFanatic.pl
Przewrotne Motylki (Lucrum Games)
W tej nietypowej grze (albo typowej – jak spojrzeć z innej strony) szukamy kolorowych motylków na zielonej łące. Gra wywołuje we mnie pewien sentyment, gdyż łąka (każdy z nas ma własną) na pierwszy rzut oka przypomina starą, dobrą zabawę „piekło-niebo”. Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się jednak, że nie jest to ani piekło, ani niebo ;) a zwyczajna zieleń trawnika, w którym będziemy buszować przekładając dość sztywne … kartki? (naprawdę nie wiem jak to nazwać).
Gra ma dwa poziomy – łatwiejszy, w którym szukamy zawsze tylko jednego motylka. W tym samym czasie. Kto pierwszy go znajdzie ten zdobywa kartę a celem jest zdobycie jak największej ich liczby. W wariancie trudniejszym na wylosowanych kartach będą po dwa i trzy motylki. Trzeba tak poprzestawiać naszą łąkę aby w tym samym momencie były widoczne na niej owe dwa lub trzy zwierzątka. Tu ważna uwaga: ćwiczymy nie tylko refleks i rozpoznawanie kolorów, ale także stronę prawą i lewą – bardzo łatwo bowiem pomylić się i znaleźć lustrzane odbicie naszego motylka.
Więcej w mojej recenzji na GamesFanatic.pl
Pędzące żółwie (Egmont)
Kultowa gra Rainera Knizi, w której utrzymujemy tożsamość naszego żółwia w tajemnicy a za pomocą zagrywanych kart poruszamy się dowolną postacią (oczywiście taką, na jaką pozwala nam zagrana karta). Czasem bywa tak, że nie możemy się poruszyć swoim żółwiem, a czasem nawet musimy pójść nim do tyłu. Taka karma, takie karty…
Dla najmłodszych ukryta tożsamość może być trudna, więc można grać w sposób jawny, lecz na dalszym etapie rozwoju zdecydowanie polecam grać już w/g normalnych reguł, gdyż właśnie owo ukrywanie zamiarów jest tu mięskiem. Wygrywa oczywiście gracz, który doprowadzi swojego żółwia jako pierwszego do sałaty.
W tej serii Egmont wydał jeszcze dwie gry: Pędzące jeże oraz Pędzące ślimaki. Cechą wspólną jest nie tylko bajecznie kolorowe wydanie i drewniane figurki żółwi/jeży/ślimaków, ale właśnie owa ukryta tożsamość i cel do jakiego dążymy. W Jeżach również posługujemy się kartami, lecz nie mamy swojego jeża, lecz punktujemy za karty, które pozostały nam w ręku po zakończeniu gry (czyli dotarciu dowolnego jeża na metę). W Ślimakach zaś przy pomocy kolorowych kostek każdy troszczy się o dwa ślimaki (mogą być wspólne – to gra do pięciu osób a ślimaków też jest pięć) zdobywają punkty po drodze za umiejętne przesuwanie (niekoniecznie własnym) ślimakiem – bądź to za wejście na grzybek, bądź za przepchnięcie innych podróżników. A na koniec punktujemy za dotarcie do mety.
Moja recenzja Pędzących Jeży na GamesFanatic.pl
Recenzja Pędzących ślimaków na GamesFanatic.pl
Recenzja Pędzących żółwi na GamesFanatic.pl