Nie, nie zamierzam nikogo krytykować, a już zwłaszcza Wydawnictwa. Lepiej żeby gra była wydana później, niż miałaby być niedopracowana. Problem w tym, że smaku narobiliśmy sobie już w październiku, na II edycji „Praga Gra”, kiedy można było się zapoznać z prototypem a przemiły pan potrafił tak zgrabnie wytłumaczyć zasady, że gra – nawet z 9-latkami – była czystą przyjemnością a nie żmudnym przebijaniem się przez instrukcję…
Istota gry
Letnisko to gra produkcyjna, w której rozwijamy nasze pensjonaty i staramy się przyjmować jak najwięcej gości. A zjeżdżają oni tłumnie, albo mniej tłumnie – wszystko zależy od warunków pogodowych w danej turze (losowo odsłaniana karta pogody). Żeby amatorów letniego wypoczynku móc gdzieś zakwaterować musimy wpierw wybudować odpowiednie locum, a więc należy przede wszystkim zainwestować w nieruchomości zaczynając od zielonego, najtańszego drewniaka – w sam raz dla studenta – a zarobione na pierwszych letnikach pieniądze możemy wydać na postawienie kolejnych działek i domków lub rozbudowę tych, które już posiadamy (poprzez czerwoną willę aż do niebieskiego pensjonatu).
Podczas gry będziemy przyjmować trzy grupy letników – od zielonego, ubogiego studenta począwszy, poprzez czerwoną klasę średnią kończąc na niebieskich przedstawicielach towarzystwa. Jednak wbrew temu jakby się wydawało „dopasowanie” gości do pensjonatów nie jest jeden-na-jeden. Zielony student idealnie pasuje do zielonego drewniaka, ale zamieszka też w czerwonym domku, zaś czerwonej pani nie zameldujemy w drewniaku, a w niebieskim pensjonacie możemy przyjąć jedynie klasę średnią i wyższą. Mamy tylko dwóch pracowników (dwa żetony, które kładziemy na wybranych kartach), a akcji do wykonania co najmniej kilka – możemy ich wysłać po letników i/lub zlecić inwestowanie w konkretne nieruchomości. Do tego dochodzą ograniczenia – ilości osób w jednym domku, sposobu kwaterowania, możliwości odbioru letników z pociągu (jeden pracownik na jeden wagon) etc., oraz bonusy (do zdobycia jest żeton prezesa, który umożliwia przyjmowanie nadwyżek). Można też zainwestować w samochód, aby odbierać z pociągu jeszcze więcej letników. No ale przede wszystkim – trzeba mieć co inwestować, a kochane pieniążki generują szanowni goście. Inwestuj więc, żeby przyjmować gości, przyjmuj gości, żeby móc inwestować – i jak w życiu, kółeczko się zamyka :)
Goście pozostają w swoich domkach co najmniej do końca tury – w następnej, kiedy będziemy chcieli zakwaterować nowych letników a zabraknie nam już wolnych miejsc, ci „starzy” opuszczą nasze letnisko pozostawiając nam zapłatę stosowną do swojej pozycji społecznej. Im więcej uda nam się zaprosić gości (najlepiej tych bogatych) – tym większy zysk wygenerują. I o to w tej grze chodzi!
Chwila refleksji
Technicznie mamy do czynienia z samymi kartami, ale trudno karcianką to nazwać. Nie budujemy bowiem talii (ani niczego nie zagrywamy) – posiadamy jednak żetony pracowników, które wykładamy na karty nieruchomości/samochodu/wagonów z letnikami we wiadomym celu, czyli po to by wybudować domek i/lub zakwaterować w nim letników (czyli zabrać ze stołu odpowiednie karty domków/letników/samochodu)…. a kiedy letnicy przynoszą nam zysk odwracamy posiadane karty letników na drugą stronę et voila! – mamy kasę! Zupełnie jak w Fasolkach Uwe Rosenberga :-) Choć równie dobrze moglibyśmy mieć kafle domków, figurki letników i pieniądze rodem z Monopoly, i też by się kręciło. Ale tak – kręci się dużo lepiej – prosto i sympatycznie, bez zbędnych gadżetów.
O regrywalności nie rzeknę nic – bo co można powiedzieć po dwóch partiach raptem? Nie wydaje mi się, żeby gra stwarzała nieograniczone możliwości kombinowania, niemniej – nawet jeśli zdecydujemy się na tę jedną jedyną (w naszym mniemaniu) słuszną strategię pomnażania dóbr – powtarzalna raczej nie będzie, a to z powodu czynnika pogody, który jest losowy. Druga rzecz, która ma wpływ na nieprzewidywalność gry to zachowanie naszych współgraczy i związana z tym interakcja – jeśli ja zainwestuję w domek za 100zł to mój sąsiad w tej turze będzie musiał już zapłacić za niego 200zł, jeśli koleżanka jest przede mną w kolejce do pociągu i zgarnie (co gorsza może złośliwie) co bardziej intratnych letników, to mnie już zostaną same niedobitki itd. Strategia więc wymaga dostosowywania się na bieżąco do poczynań przeciwników.
Interakcji stricte negatywnej właściwie nie ma, nie da się zepsuć czyjejś pracy bądź zmusić graczy do pozbycia się części zarobku – co najwyżej można odbić komuś żeton prezesa, ale jeśli ktoś inwestował tylko po to, żeby stać się prezesem, to już jego problem ;) Dzięki temu gra powinna sprawdzić się doskonale w gronie rodzinnym oraz dla tych, co to nie lubią jak im świnie podkładać. No chyba, że wydawnictwo wypuści „dodatek dla dorosłych” z hardcore’ową rywalizacją, co mogło by być ciekawe…. (ach, rozmarzyłam się ;-)).
Jeśli chodzi o skalowalność to też chyba jest nieźle – nam się grało równie przyjemnie w 3 jak i 5 osób.
Nie lubię zbyt dużej losowości w grach, więc Letnisko mi się podoba. Podoba mi się również z powodu bardzo ładnych, klimatycznych ilustracji oraz zredukowania do minimum elementów gry. A przede wszystkim dlatego, że mój syn oszalał na jej punkcie. A więc, drodzy panowie z Leonardo Games – do roboty, bo CZEKAMY !!!