Dziś chwila zadumy nad mało znaną u nas grą, a mianowicie „Pałacem Esznapur”. Nie będzie to stricte recenzja, bo trudno wypowiadać się autoratywnie po jednej, choćby nawet najbardziej udanej partii. Niemniej jednak internet tym razem nie grzeszy dużą ilością opinii na jej temat, więc pokuszę się o parę słów komentarza.
Gracze rywalizują w tej grze przy budowie nowego pałacu w Esznapur. Aby wyprzedzić konkurencyjnych architektów użyją swoich skromnych zasobów złota i spróbują zapewnić sobie przychylność wysokich urzędników maharadży. Części pałacu ukończone w dobrze wybranym momencie przyniosą graczowi zysk w złocie – tak bardzo potrzebnym w grze – oraz punkty zwycięstwa, które mogą zadecydować o wygranej.
Zasady gry
Jest to gra dla 2-4 graczy. Każdy otrzymuje pewien zapas kart złota (o nominałach od 0 do 5) a na środek stołu lądują pięknie wykonane części pałacu, które będziemy wypełniać cegłami. Na początku każdej tury gracz wybiera w tajemnicy dwa budynki, które zamierza budować i kładzie odpowiadające mu karty w sposób zakryty na odpowiednich polach swojej planszy. Następnie – również w tajemnicy – licytuje (tj. wykłada karty złota o wybranych nominałach) na każdym z pięciu pól symbolizujących akcje wykonywane w każdej turze. Kiedy wszyscy już wyłożą swoje (zakryte) karty złota – po kolei odkrywamy karty na poszczególnych akcjach, a wygrywa licytację ten, kto położył najwyższą kartę – w przypadku remisu zaś osoba z kolejną wysokością karty. Osoba, która wygrała licytację odkłada kartę złota do banku (płaci za przywilej), pozostałe karty zostają na planszach do końca tury, po czym zamieniane są na punkty zwycięstwa.
Kolejność faz:
1. blokowanie wybranej aktywności innego gracza – osoba, która wygrała ma prawo zablokować dowolną czynność innego gracza, pod warunkiem, że nie będzie to gracz ani akcja blokowana w poprzeniej turze.
2. przerwa w budowie wybranej części pałacu – również tutaj nie wolno po raz drugi z rzędu zablokować tej samej budowli. Przerwa oznacza, że w tej turze nikt nie będzie mógł dokładać cegieł na tę budowlę.
3. zakup cegieł – to jest wyjątkowa tura – wszyscy oddają swoje karty do banku (kupują cegły) i otrzymują tyle cegieł ile wynosi nominał na karcie – z wyjątkiem remisu, kiedy ilość cegieł zmniejsza się o połowę zaokrąglając w górę.
4. ustalanie kolejności graczy – zwycięski gracz ustala w jakiej kolejności gracze będą budować w tej turze – czasem warto być pierwszym, a czasem wręcz przeciwnie :)
Po tej fazie następuje budowanie, czyli dokładanie cegieł do wybranych wcześniej budynków.
5. prawo do przełożenia jednej cegły – gracz, który wygrał tę licytację ma prawo przełożyć najwyższą cegłę z dowolnego budynku na pierwsze wolne pole innego budynku (z wyjątkiem budynków zablokowanych)
Kiedy jakiś budynek zostanie ukończony każdy z graczy, który posiada wyłożoną na nim choć jedną cegłę otrzymuje premię w postaci kart złota, oraz odpowiednią ilość punktów zwycięstwa – adekwatnie do położenia cegieł (im wyżej tym więcej) oraz ich ilości.
Na koniec gry liczą się jedynie punkty zwycięstwa. Karty złota są tylko narzędziem umożliwiającym licytowanie, a w szczególności wznoszenie budowli.
Pierwsze wrażenia
To przyjemna gra rodzinna. Moim zdaniem 10 lat to wiek mocno zawyżony – siedmiolatki są w stanie doskonale sobie z tą grą poradzić. Nie ma w niej typowej losowości polegającej na wyciągnięciu takiej czy innej karty, niemniej jednak licytacja nie jest licytacją w stylu „kto da więcej” i to właśnie ona ponosi odpowiedzialność za losowość w grze. IMHO jest to jej pięta achillesowa. Nie da się bowiem wypracować porządnej strategii. Oczywiście jakaś strategia być musi – problem w tym, że nie bardzo wiadomo jak ją wprowadzić w życie – ponieważ nawet położenie (czyli de facto zgranie się z) najwyższej karty nie gwarantuje sukcesu – wystarczy, że inny gracz wpadnie na ten sam pomysł i już palma pierwszeństwa przypadnie komu innemu. Pokerowa twarz, blef i ryzykowanie – to atuty w tej grze.
Zasady są banalnie proste, choć przy pierwszej rozgrywce trudno „wyczuć” grę – co i kiedy najbardziej się opłaca. Nadaje się na przerywnik między cieższymi tytułami, lub na spotkanie w gronie niedzielnych graczy. O wykonaniu też nie można powiedzieć nic złego. Jednym słowem – gra raczej przeciętna ale jednak przyjemna, z dość dużym ładunkiem interakcji (z jednej strony polegającej na tym, że ktoś nam coś podkupił, albo z nami zremisował, z drugiej explicite np. na blokowaniu innych graczy, czy choćby przekładaniu ich cegieł).
Udało mi się zagrać jedynie w cztery osoby, więc nie wiem, czy dobrze się skaluje. Targają mną też mieszane uczucia – z jednej strony mam ochotę na rewanż na pełnych zasadach (do tej pory graliśmy bez kart przywilejów), z drugiej strony sposób licytacji wybitnie mi nie pasuje, mam wrażenie, że nic tak naprawdę ode mnie nie zależy a to już jest mocno frustrujące. Moja opinia jest więc niepełna. A co przyniesie przyszłość – zobaczymy. „To jeszcze nie koniec” jak krzyczał Kramer po otrzymaniu paczki z czekoladkami ;-)