RSS
 

Archiwum z miesiaca luty, 2013

Star Trek: The Next Generation – Deck Building Game

07 lut

logo_startrekDzisiaj napiszę parę słów o grze, którą bardzo trudno nabyć w Polsce (chyba jedynie na eBay’u za kosmiczną sumę, bo nawet Amazon.com nie wysyła jej do Polski), trudno też spotkać osobę, która w nią grała / gra / chciałaby grać. Ale co ciekawe, w Świecie Gier Planszowych zdążyła się pojawić notka jeszcze zanim gra ujrzała światło dzienne. Jestem zła (a zły pies gryzie!), bo jestem niepoprawną fanką Star Treka i przez to ślina mi ciekła jakiś rok z okładem ZANIM wreszcie św. Mikołaj zdołał ją dla mnie zdobyć (i w tym miejscu specjalne podziękowania dla św. Mikołaja :))

Dwa słowa o zasadach

Jest to gra oparta na mechaniźmie budowania własnej talii i w tym jest zbliżona do popularnego Dominiona. Jednak Dominion przy ST:TNG to jak Wisła przy Amazonce. Gdy tam wszystkie karty zdobywamy z jednej puli za pomocą kart skarbu tutaj mamy podział na dwa obszary – pierwszy to baza i tutaj możemy nabyć karty Postaci bazowych posiadających punkty doświadczenia (odpowiednik kart skarbu) oraz pozostałych kart odpowiadającyh kartom akcji (Characters, Setups, Maneuvers). Karty, które dają nam punkty zwycięstwa możemy zdobyć dopiero w drugim obszarze poprzez explorację przestrzeni kosmicznej – mogą to być inne statki kosmiczne, misje do wykonania lub wydarzenia. Niektóre z tych kart (np. statki kosmiczne lub niektóre wydarzenia) będą zmuszały do walki, inne (misje) będą jedynie wymagały spełnienia określonych warunków, jeszcze inne zamiast punktów zwycięstwa wprowadzają pewne modyfikacje do gry (np. bonusy dla zdobywcy). startrekW ten sposób przeszliśmy do sposobu zdobywania kart zwycięstwa: kiedy w Dominionie nabywa się je za określoną ilość skarbu – w Star Treku „karty skarbu” (tj. punkty doświadczenia) nie wystarczą. Większość kart  ma cztery różne (!) wskaźniki – a więc siłę ataku, szybkość statku, poziom dyplomacji oraz moc osłon. A to wszystko poza standardowymi punktami doświadczenia, które też czasem się przydają, głównie przy wykonywaniu misji / wydarzenia. Okręt zaś możemy pokonać jedynie kombinacją tych czterech cech. Zdobywanie punktów zwycięstwa jest więc o wiele bardziej skomplikowane. Za to (niejako w rewanżu) karty zwycięstwa nie „zapychają” nam talii – są one gromaczone z boku, aż do uzyskania odpowiedniej ilości punktów.

Garść refleksji

startrek2Najwięcej problemów miałam w zrozumieniu wydarzenia typu „wojna” (wszyscy gracze walczą ze sobą). Wydawało mi się to zupełnie nierealne (niby w kogo strzelam, w lewo, w prawo, wybieram sobie czy też do wszystkich jednocześnie?) dopóki nie spróbowałam krok po kroku przeprowadzić takiej wojny – i udało się. Faktycznie da się – każdy z każdym w określonej kolejności, a nawet udaje się wyłonić zwycięzcę. O dziwo ma to sens!

Star Trek wydaje mi się bardzo wciągającą grą. Piszę „wydaje mi się” gdyż nie miałam okazji zagrać „na serio”. Próbuję zrozumieć mechanikę w symulowanej rozgrywce jedno- oraz wieloosobowej, jednak to nie to samo co rozgrywka z żywym człowiekem. Gra ma jeden feler – jest po angielsku, i choć zasady jest łatwo wyjaśnić, to zmusić ludzi do wczytywania się w opisy kart (a kart postaci jest bardzo dużo i wciąż się zmieniają – nie ma porównania z 10 typami kart akcji w Dominionie, których można się nauczyć na pamięć) jest już dużo trudniej. Wciąż więc czekam na chętnego….

Zalety:
+ rozbudowany mechanizm deck building
+ klimat!
+ krótka, przejrzysta instrukcja
+ trzy różne scenariusze (wersja podstawowa, wojna z klingonami, wojna z borgiem)

Wady:
– wymagana postawowa znajomość j.angielskiego

koszulkiI na koniec – jakby ktoś szukał informacji – bardzo dobrze pasują koszulki Mayday Standard Ultra-Fit 63,5 x 88 mm (wbrew polskiemu opisowi to standardowe koszulki CCG) – są cieńsze i mniejsze od innych CCG (ale większe niż głosi opis w milimetrach) i dzięki temu idealnie pasują. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że niektóre są odrobinę za wąskie (nie wiem, czy to kwestia jakości koszulek – w końcu to jedne z najtańszych – czy też chodzi o to, że przy tym dopasowaniu robią różnicę dziesiąte części milimetra), tak więc planując zakup nie należy wyliczać ich co do sztuki.

 
Możliwość komentowania Star Trek: The Next Generation – Deck Building Game została wyłączona

Kategoria: Karcianki, Star Trek: TNG

 

Z kawką nad planszówką

06 lut

logo_drako

Są takie miejsca w Warszawie gdzie można usiąść z kawką i ciasteczkiem, a do kawki i ciasteczka zamówić sobie … planszówkę. Jedno z takich miejsc zwie się Graal&Cieślikowski w Galerii Wiatraczna. To tam dziś zaniosły nas nogi.

Od razu rzuciła mi się w oczy gra Drako – nic dziwnego, „chodziła” za mną już od roku. To gra dwuosobowa (w sam raz na spotkanie z przyjaciółką), zajmująca niewiele miejsca na stole (akurat tyle, żeby zmieścić się na kawiarnianym stoliku) i przepięknie wykonana. Jest ona niesymetryczna – jeden z graczy wciela się smoka, drugi kieruje trzema krasnoludami. Ruch gracza składa się z dwóch dowolnych akcji, pojedyńcza akcja zaś polega na dobraniu 2 kart lub zagraniu 1 karty. Zagrywając kartę możemy wykonać czynność, której ikona znajduje się na karcie, a więc np. zaatakować wręcz, poruszyć się smokiem/krasnoludami, zionąć ogniem (smok) lub strzelić z łuku (jeden z krasnoludów), przelecieć na dowolne pole (smok), zarzucić sieć na smoka (krasnolud) – zaś w odpowiedzi na atak możemy zagrać tartę obrony. I to właściwie tyle (resztę możesz doczytać sobie w instrukcji na stronie wydawcy).

drako2drako1

Karty są intuicyjne – nie trzeba wczytywać się w instrukcję, żeby wiedzieć który to atak, która obrona, kiedy możemy polecieć, strzelić z łuku etc. To duży plus. Instrukcja też nie jest długa, wystarczy 5 minut aby się z nią zapoznać. Cała gra sprawia sympatyczne wrażenie. Ładne ilustracje, intuicyjne zasady, sympatyczne figurki smoka i krasnoludów, solidne wykonanie – to kolejne plusy. Grywalność chyba też jest spora – w każdym bądź razie mam ochotę  na rewanż :). Zaryzykowałabym twierdzenie, że czuje się klimat gry oraz panuje nad zasadami od samego początku. Bez kozery powiem … 8/10. Podoba mi się!

logo_owczy_ped

Zmieniając nastrój rzuciliśmy okiem na Owczy Pęd. To gra dla 2-4 osób – w skrócie polega na zagrywaniu kafelków (każdy gracz ma własny zestaw) w celu przesuwania swojej owcy, wybranej kolumny owiec, bądź też nawet całego stada w dowolnym kierunku w określonym celu rzecz jasna. W pierwszej rundzie – aby dwie nasze owce znalazły się blisko siebie, w drugiej – aby nasze owce znalazły się jak najbliżej krawędzi przy której stoi atrakcyjny Roger, w trzeciej – jak najbliżej czarnej Inez (jedna z owieczek w stadzie jest niczyja i jest czarna – to właśnie Inez), w czwartej zaś jak najdalej od linii strzyżenia owiec. Przesuwać owce można na wiele sposobów – krok o jedno pole, skok przez inne owce, przesunięcie całej kolumny owiec (pionowej, poziomej a nawet ukośnej), taranowanie owcą innej/innych owiec, przesuwanie całego stada a nawet obracanie stada o 90 stopni. Co ważne – po zagraniu kafelek jest usuwany z gry, tak więc trzeba rozważnie planować, bo każdy kafelek zagrywa się tylko raz, a jednocześnie trzeba pamiętać, że trzeba będzie zgrać wszystkie kafelki.

owczy_ped

Gra jest bardzo ładna, to trzeba przyznać. Pudełko świetnie zaplanowane, każda owca ma swoją przegródkę. Owieczki są słodkie a elementy solidnie wykonane. Instrukcja przejrzysta. Jednak sama gra mnie nie zachwyciła. Może dlatego, że nie lubię tego typu gier (kiedy przychodzi moja kolej wszystko jest porzestawiane na planszy do góry nogami, tak że nie potrafię sobie zaplanować sensownej strategii), a może dlatego, że graliśmy w to w 2 osoby. Wyobrażam sobie ile zabawnych sytuacji może być przy pełnej obsadzie (mimo, że całe moje planowanie bierze w łeb), jednak na dwie osoby gra była zwyczajnie nudna. Mało dynamiczna. Sama gra przypomina mi nieco Tajemnice Labiryntu (The aMAZEing Labyrinth), gdzie poruszamy płytkami labiryntu w rezultacie rozbijając planowanie przeciwnika w drobny mak. Przypomina mi również nieco Metro – ale nie mechaniką, bo ta jest zupełnie inna, lecz tym, że w Metrze, tak samo jak w Owczym Pędzie nie potrafiłam wymyślić sensownej strategii – przeciwnicy idealnie rozwalali moje misterne plany zupełnie tego nie planując – po prostu robiąc swoje. Wiem, że to zbyt wcześnie, żeby oceniać grę, może powinnam dać jej szansę na 4 osoby – jednak jakoś nie mam na to ochoty. Jeśli ktoś mnie do tego nie zmusi, to gra pozostanie z nędzną oceną 5/10.

 
Możliwość komentowania Z kawką nad planszówką została wyłączona

Kategoria: Drako, Owczy Pęd, Planszówki, Z kawką nad planszówką, Z notatnika Pingwina

 

Manila

03 lut

logo_manilaJuż zapomniałam, jak ciekawa może być Manila….

Tak się jakoś stało, że wjechała nam wczoraj na stół – chyba z braku konceptu na inną grę. A tu miłe zaskoczenie – udało się babci wytłumaczyć zasady w 5 minut, było muchos kombinowania, a na koniec…. babcia wygrała :)

Zasady są dość proste: na początek każdy z graczy otrzymuje po 30 pesos – będzie się starał zaiswestować te pieniądze w udziały, przewóz towarów, będzie wysyłać robotników do portu lub stoczni etc. Wygrywa ten gracz, który pod koniec gry ma najwięcej pesos.

Jak grać?

Pierwszą fazą każdej tury jest licytacja – jak w pokerze – kto da najwięcej, ten otrzymuje przywilej bycia kapitanem. Kapitanem być warto, gdyż kapitan:
1. może kupować udziały odpowiadające naszym towarom – udziały kupuje się po cenie czarnorynkowej (ale nie mniej niż 5 pesos) a w trakcie gry cena ta będzie rosła, a więc warto na początku zaiwestować w coś co jest jeszcze tanie a może stać się drogie.
2. może decydować, które towary będziemy przewozić (4 towary, a tylko 3 łodzie – akcje towaru, którego nie będziemy dostarczać do portu nie będą rosły)
3. ustawia łodzie w pozycji początkowej w/g własnego widzimisię (tj. rozdziela 9 początkowych punktów ruchu pomiędzy łodzie)
4. jest graczem rozpoczynającym – pierwszy zaczyna ustawiać swoich robotników

Po fazie licytacji i wykonaniu przez kapitana w/w czynności nastepuje umieszczanie robotników i ruch łodzi. Można umieścić robotnika w nastepujących miejscach:

1. na jednej z trzech łodzi – gracze dzielą się zyskiem po dopłynięciu do portu
2. w porcie – gracz otrzymuje określoną liczbę pesos za rozładunek towaru gdy łódź wpłynie do portu
3. w stoczni – tu przypływają łodzie, które nie dopłynęły do portu – gracz otrzymuje określoną liczbę pesos za naprawę łodzi
4. jako pilota – piloci  mogą przed ostatnim rzutem kostką rozdzielić pomiędzy łodzie jeden lub dwa punkty ruchu.
5. jako pirata – jeśli łódź stanie po 2 rzucie kostką na polu nr 13 (ostatnie pole) piraci mogą dokonać abordażu (dosiąść się do łodzi jeśli jest wolne miejsce), jeśli zatrzyma się na tym polu po 3 (ostatnim) rzucie – łódź jest plądrowana, tj. wszystkie pionki usuwane, a łodź obejmują w posiadanie piraci (otrzymują łup) i pierwszy pirat decyduje, czy łódź dopływa do portu, czy do stoczni
6. wreszcie można zostać agentem ubezpieczeniowym, tj. otrzymać 10 pesos, ale jeśli jakaś łódź znajdzie się w stoczni agent (a nie bank) płaci za naprawę łodzi.

niagaraUmieszczanie robotników jest naprzemienne z poruszaniem łodziami, tj. gracze po pokolei (począwszy od kapitana) umieszczają po 1 robotniku, a nastepnie rzucamy kostkami odpowiadającymi przewożonym towarom i posuwamy łodzie. To samo powtarzamy łącznie trzy razy. Jeśli łódź przepłynie poza 13 pole – udaje się ją wprowadzić do portu, gracze dzielą się zyskiem a udziały przewożonych towarów wędrują w górę o 5 pesos. Łódź, która nie dopłynie nie przynosi zysków, a ten, kto ustawił się na odpowiednim polu w stoczni zarabia na naprawie łodzi. Trzeba umiejętnie kalkulować ewentualne zyski i straty, ponieważ każde ustawienie piona kosztuje odpowiednią liczbę pesos oraz jest obarczone mniejszym bądź większym ryzykiem – im większe ryzyko tym więcej jednak można zarobić. Trzeci rzut kończy fazę ruchu łodzi – następuje wypłata zysków i przechodzimy do kolejnej tury.

I tak do skutku, tj. do momentu aż conajmniej jeden z towarów uzyska wartość czarnorynkową 30 pesos.

W skrócie – szybka gra z mechaniką worker placement z dużą dozą ryzyka oraz elementami licytacji.

Myślę więc … gram :)

Jest to gra, która łączy w sobie kilka elementów – po pierwsze licytacja. Jak nie zostaniesz kapitanem raczej trudno będzie Ci wygrać (chociaż babci się to udało!) – nabywanie udziałów kosztujących 5 pesos jest dość rentowne, bo jest duża szansa, że pod koniec gry bądą warte 20 a może i 30 pesos. A więc licytacja. Ale rozsądna licytacja – jaki jest bowiem sens w wydaniu 30 pesos na licytację jeśli nie zostanie nam już pesos na zakup udziałów? I czy nasz ewentualny zysk zrekompensuje stratę 30 pesos?

Po drugie – szacowanie ryzyka – ruch łodzi jest mocno losowy i nawet dodanie maksymalnej ilości punktów ruchu na początku nie gwarantuje, że łódź dopłynie.

Po trzecie – przewidywanie posunięć graczy – ustawić się od razu na łodzi, która ma największe szanse na dopłynięcie, czy też poczekać do następnej kolejki? W następnej kolejce sytuacja będzie bardziej klarowna, ale jak poczekam to przy 3 czy 4 graczach w następnej kolejce może już nie starczyć dla mnie miejca na obstawienie tej łodzi.

Jest więc i losowość, i interakcja, i planowanie. A dla miłośników finansów są wspaniale wykonane monety :)

Zalety:
+ dość proste reguły, dodatkowo można podzielić je na wersję prostszą i bardziej skomplikowaną co pozwala łatwiej, zwlaszcza dzieciom, ogarnąć zasady (kiedy uczyłam moje dzieci wyrzuciłam na początek agenta ubezpieczeniowego, pilotów i piratów, stopniowo wszystko to wprowadzając w kolejnych rozgrywkach). Można też zacząć grę bez licytacji (młodsze dzieci nie bardzo czują jej istotę), ale wtedy pod koniec gry brakuje pieniędzy.
+ ładne i bardzo solidne wykonanie
+ ciekawa mechanika
+ wszystko opisane na planszy (co ile kosztuje) – nie ma potrzeby zaglądać do instrukcji w trakcie gry

Wady:
– miejscami niejednoznacznie napisana instrukcja, np. do tej pory nie wiemy, czy kapitan może kupić kilka udziałów za jednym razem, czy tylko jeden –  trzeba zatem samemu ustalać niektóre szczegóły.

Jak dla mnie 8/10. Wciągnęła nas na nowo.

 
Możliwość komentowania Manila została wyłączona

Kategoria: Manila, Planszówki