RSS
 

Poker na Olimpie, czyli o tym jak dałam ciała w pewnym konkursie

30 sty

logo-teomachiaJakoś tak mi się zrobiło, że lubię konkursy. Rok, dwa temu siadywałam w BiblioNETce i wysilałam swoją mózgownicę w konkursach BiblioNETkowych(polecam, zabawa jest przednia, tylko noce nieprzespane! ). Ostatnio jednak moją uwagę pomiędzy jedną a drugą książką przykuwają gry, a że tu i ówdzie ogłaszane są konkursy, to zmieniłam czasowo obiekt zainteresowań. Tym razem dopadłam Teomachię.

To jedna z najświeższych gier – wydana w 2012 roku przez Fabrykę Gier Historycznych. Teomachia – czyli wojna bogów – dwuosobowa gra licytacyjna. A więc do dzieła – wcielasz się w jednego z 8 dostępnych bogów (a w wersji uproszczonej w pewnego nieokreślonego boga), dostajesz pulę wyznawców i próbujesz wykończyć swojego przeciwnika,Cisco 400-101 exam
tzn. pozbawić go jego czcicieli. Gra sklada się z kilku faz, lecz w ogólnym zarysie można powiedzieć, że licytujemy, licytujemy, licytujemy („waluta” licytacji to nasi czciciele) – a jak nam wyrównają stawkę to się bijemy (zagrywamy karty) i albo przegrywamy (tracimy wyznawców) albo wygrywamy (zabieramy naszych czcicieli z powrotem, a czasem nawet możemy dostać proroka). I tyle – szczegóły proponuję doczytać w instrukcji na stronie Wydawnictwa.

Konkurs trwał tydzień, ostatnie pytanie zostało zadane we wczorajszej audycji GamesRoom w Radio Sfera.
Przygotowałam sobie odpowiedź…. wysłałam ją zanim zostało ukończone finalne pytanie….. Gmail wysłał je z 5 sekundowym opóźnieniem :(…. tyle wynosi opóźnienie w wysyłaniu maila, które sobie sama kretynka ustawiłam jakieś rok temu z okładem. Tyle wystarczyło, żeby przegrać.

Pamiętajcie, skleroza to prawdziwy wróg pingwina!

 
Możliwość komentowania Poker na Olimpie, czyli o tym jak dałam ciała w pewnym konkursie została wyłączona

Kategoria: Z notatnika Pingwina

 

Tagi: ,