RSS
 

Archiwum z dnia 30 stycznia 2013

Poker na Olimpie, czyli o tym jak dałam ciała w pewnym konkursie

30 sty

logo-teomachiaJakoś tak mi się zrobiło, że lubię konkursy. Rok, dwa temu siadywałam w BiblioNETce i wysilałam swoją mózgownicę w konkursach BiblioNETkowych(polecam, zabawa jest przednia, tylko noce nieprzespane! ). Ostatnio jednak moją uwagę pomiędzy jedną a drugą książką przykuwają gry, a że tu i ówdzie ogłaszane są konkursy, to zmieniłam czasowo obiekt zainteresowań. Tym razem dopadłam Teomachię.

To jedna z najświeższych gier – wydana w 2012 roku przez Fabrykę Gier Historycznych. Teomachia – czyli wojna bogów – dwuosobowa gra licytacyjna. A więc do dzieła – wcielasz się w jednego z 8 dostępnych bogów (a w wersji uproszczonej w pewnego nieokreślonego boga), dostajesz pulę wyznawców i próbujesz wykończyć swojego przeciwnika,Cisco 400-101 exam
tzn. pozbawić go jego czcicieli. Gra sklada się z kilku faz, lecz w ogólnym zarysie można powiedzieć, że licytujemy, licytujemy, licytujemy („waluta” licytacji to nasi czciciele) – a jak nam wyrównają stawkę to się bijemy (zagrywamy karty) i albo przegrywamy (tracimy wyznawców) albo wygrywamy (zabieramy naszych czcicieli z powrotem, a czasem nawet możemy dostać proroka). I tyle – szczegóły proponuję doczytać w instrukcji na stronie Wydawnictwa.

Konkurs trwał tydzień, ostatnie pytanie zostało zadane we wczorajszej audycji GamesRoom w Radio Sfera.
Przygotowałam sobie odpowiedź…. wysłałam ją zanim zostało ukończone finalne pytanie….. Gmail wysłał je z 5 sekundowym opóźnieniem :(…. tyle wynosi opóźnienie w wysyłaniu maila, które sobie sama kretynka ustawiłam jakieś rok temu z okładem. Tyle wystarczyło, żeby przegrać.

Pamiętajcie, skleroza to prawdziwy wróg pingwina!

 
Możliwość komentowania Poker na Olimpie, czyli o tym jak dałam ciała w pewnym konkursie została wyłączona

Kategoria: Z notatnika Pingwina

 

Hawana – kradnij, kombinuj, buduj, wygrywaj

30 sty

logo_hawanaNo i stało się. Wreszcie rozpakowaliśmy prezent urodzinowy mojej córki, czyli „Hawanę”.

Po pierwszych dwóch rozgrywkach (2- i 3-osobowych)  mam już pierwsze spostrzeżenia. Jest bardzo przyjemnie. Każdy gracz otrzymuje swoją talię (13 kart), które będzie zagrywał na określonych warunkach (wybieramy dwie karty, w kolejnych turach podmieniamy jedną z nich na kolejną, a podmienianą odrzucamy na stos kart odrzuconych) – w każdej turze każdy gracz ma do rozpatrzenia w ten sposób efekt dwóch kart. Po rozpatrzeniu efektu (a efektem może być m.in. zdobycie peso, robotników lub materiałów budowlanych) kupujemy takie budynki, na które nas stać (również w określony sposób – ale to doczytaj sobie w instrukcji). I to w zasadzie wszystko. Każdy budynek (oprócz kosztu w postaci materiałów budowlanych i/lub robotników i/lub peso) ma również przypisaną określoną ilosć punktów zwycięstwa i to jest to co tygrysy lubia najbardziej, czyli celem gry jest uzbieranie określonej ilości punktów zwycięstwa (np. gramy do 25 punktów dla 2 osób, do 20 pkt. dla 3 osób lub dowolnie inaczej jak sobie ustalimy, np. my graliśmy tak, że dorosły wygrywa przy 25. a dziecko przy 20 pkt.).

hawanaPonoć gra jest podobna do Cytadeli. Nie wiem, nie grałam w Cytadelę. Mam wielką ochotę zagrać, by to sprawdzić, a także by sprawdzić te achy i ochy, które słyszałam na jej temat (w BGG ma całkiem niezły wynik). Mnie na tę chwilę Hawana nieco (ale tylko nieco) przypomina Magnum Sal. Wiem, to brzmi niemal jak bluźnierstwo (tam istotą jest worker placement, którego tu brak), ale tam też jest planowanie: jak zdobyć tyle i tyle kostek soli, aby wykonać (o ile mi przeciwnik nie podbierze) intratne zlecenie królewskie, i tutaj też jest planowanie: jak zdobyć kostki materiału / robotników / peso aby kupić (o ile mi przeciwnik nie podbierze) intratny budynek.

Zalety:
+ ładne, klimatyczne grafiki
+ solidne wykonanie
+ losowość, która nie wpływa znacząco na pęd ku wygranej
+ dobrze się gra w 2 osoby
+ proste zasady, do wytłumaczenia w 5 minut
+ sama gra też jest dość szybka

Wady:
– w pudełku brak przegródek (trzeba koniecznie zaiwestować w torebki strunowe, a i tak materiały mogą się podniszczyć)
– ze względu na określanie kolejności przy 4 graczach może być lekko chaotycznie. Będzie też dużo trudniej, bo szybko kończą się robotnicy, a i materiały / peso też trudniej zdobyć, bo jak się jest 3 czy 4 w kolejce, to (prawie) nic nie zostaje do podziału.

Podsumowując – nam się gra podoba. Dam 8/10 na dobry początek.

 
Możliwość komentowania Hawana – kradnij, kombinuj, buduj, wygrywaj została wyłączona

Kategoria: Hawana, Karcianki

 

Evo, czyli Darwin się nie myli

30 sty

logo_evoEvo to jak ewolucja – Ty wiesz jak powinna przebiegać, a ona i tak po swojemu Cię wyroluje.

Jak w to grać?

Evo to gra o ewolucji dinozaurów. Każdy gracz dostaje swoje stado i próbuje je rozwijać podczas kilku (około 10) tur. Jedna tura składa się z kilku faz:

1. Pierwsza to faza klimatu – ciągniemy żeton i przesuwamy wskazówki na kole klimatu. W ten sposób ustalamy, które pola (a są ich 4 rodzaje – białe, żółte, zielone i brązowe) będą w tej turze polami bezpiecznymi, polami zbyt ciepłymi, zbyt zimnymi oraz polami totalnie zabójczymi. Będzie to miało znaczenie pod koniec tury, kiedy bądą się ważyły losy naszych dinozaurów – przeżyją tylko te, które są odpowiednio przystosowane.

evo

2. Druga faza, to faza mutacji – ogólnie mówiąc licytujemy się kto ile zapłaci za jaką mutację (ewentualnie kartę, o ile zdecydujemy się grać w pełną wersję, czyli wersję z kartami) i następuje rozdzielenie dostępnych mutacji – np. możemy otrzymać (de facto kupić) dodatkowe nogi (tj. dotatkowy punkt ruchu), warstwę termoregulacyjną (1 taka warstwa umożliwia przeżycie 1 dinozaura na polu zbyt ciepłym), futerka (j.w. tylko na polu zbyt zimnym), dodatkowe jajo i inne specjalne zdolności.

3. Teraz ustalamy kolejność, czyli inicjatywę. Pierwszy będzie zaczynał gracz, który ma najmniej dinozaurów.

4. W tej fazie (zachowując ustaloną kolejność) gracze przemieszczają swoje dinozaury.

5. Po czym nastepuje faza rozrodu – również zachowując kolejność gracze dokładają dinozaury na planszę (po jednym dino za każde posiadane jajo).

6. Faza przetrwania – przeżywają tylko te dinozaury, które znajdują się na polach bezpiecznych, ew. posiadają futerka, warstwy termoregulacyjne etc. Nieprzystosowane giną.

7. Faza rozliczenia – za te, które przeżyły otrzymujemy punkty (które potem możemy wydać licytując mutacje).

Gra toczy się 10 do 12 tur (kończy się, gdy w fazie klimatu wylosujemy żeton asteroidy, który to żeton jest zawsze wśród trzech ostatnich żetonów). Celem jest uzbieranie jak największej ilości punktów, a więc trzeba nie tylko rozmnażać dinozaury, ale i licytować z umiarem.

A teraz chwila refleksji….

Plusy:
+ kolorowa gra, przepiękne ilustracje, solidne wykonanie
+ ciekawa mechanika
+ dość proste  reguły (choć ilość faz niedzielnych graczy może na początku nieco przytłoczyć)
+ dość dobrze się skaluje – dla każdej ilości graczy jest inna plansza
+ możliwość grania w wersję uproszczoną (bez kart), co pomaga w nauce zasad gry lub w grze z dziećmi.

Minusy:
– koło klimatu jest nieintuicyjne – dosć długo zajmuje rozeznanie się, które pola są które, pomysł z różnymi typami pól jest teoretycznie niezły, ale jak mamy szybko spamiętać 4 różne rodzaje pól i skorelować z ilością dinozaurów posiadających rozmaite przystosowania, to można się pogubić, co spowalnia grę.
– nie pogracie z daltonistą – kolor zielony i brązowy jest na tej planszy dla daltonisty nie do odróżnienia, a nie zastosowano innych elementów, które pomogłyby rozróżniać te pola.
– jak dotąd nie ma wersji polskiej (jest tylko polska instukcja) i karty są opisane po angielsku, co dla małych dzieci (wiek 14+ jest przesadzony o conajmniej 4 jeśli nie więcej lat) może się okazać zniechęcające – rozwiązaniem jest rezygnacja z kart w trakcie rozgrywki.

Gra ma dopracowaną mechanikę, ciekawą tematykę, piękne wydanie, jednak jest nieco męczaca – ja osobiście muszę naokrągło powtarzać jak mantrę, które pola są w danej rundzie tymi dobrymi i ile dinozaurów mi na nich przeżyje – inaczej się gubię. 7/10. Byłoby 8/10, ale za te anty-daltonistyczne wykonanie planszy ma u mnie krechę.

 
Możliwość komentowania Evo, czyli Darwin się nie myli została wyłączona

Kategoria: Evo, Planszówki

 

Dominion – załużona dominacja

30 sty

logo-dominionWczoraj po raz kolejny Dominion wyjechał na środek stołu, tym razem w dwóch odsłonach jednocześnie – Rozdartym Królestwie i Intrydze. A co, w końcu są ferie…. :)

Dominion to karcianka typu deck building tj. istota jej polega na budowaniu swojej własnej talii kart.

Jak się w to gra?

W grze rozróżniamy trzy główne rodzaje kart:
1. karty skarbu (czyli pieniądze, za które możemy nabywać karty, czyli rozbudowywać swoją talię),
2. karty akcji (jak sama nazwa wskazuje służą do zagrywania w celu wykonania przypisanej jej akcji – np. zdobycia dodatkowej karty, przebudowania talii, zdobycia dodatkowych funduszy na bieżący zakup, szkodzenia przeciwnikom etc.)
3. karty zwycięstwa, czyli karty, które same w sobie nic nie robią, ale tylko one przynoszą nam w efekcie punkty, które są celem gry. A więc wszystko co robimy, robimy po to, aby na koniec gry mieć w swojej talii najwięcej najcenniejszych kart zwycięstwa.

Na początek każdy z graczy otrzymuje 10 kart. To jego poczatkowa talia. Z talii tej gracz ciągnie 5 – to jego ręka. W swojej turze najpierw zagrywa on jedną kartę akcji (jeśli zagrana karta umożliwia dodatkowe akcje, to tych akcji będzie więcej), a następnie za posiadane na ręku karty skarbu (i ew. właściwości zagrranych kart akcji) może dokonać zakupu jednej karty (chyba, że zagrane karty pozwalają na więcej zakupów). Po wykonaniu tych czynności wszystkie karty (ze stołu i z ręki oraz te, które nabyliśmy metodą kupna) są odrzucane na stos kart odrzuconych a z talii ciągnięte jest kolejnych 5 kart. Kiedy talia się skończy (a na poczatku skończy się już po 2 turach) przetasowujemy karty odrzucone i tworzymy z nich nową talię. I tak do końca gry :) – cała filozofia.

dominionChwila refleksji…

Plusy:
+ ładne, kolorowe grafiki (de gustibus non est disputandum, w sieci krąży wiele opinii na temat jak brzydkie są grafiki Dominiona, ale MNIE SIĘ PODOBAJĄ)
+ genialnie wykonane pudełko z przegródkami na karty – mieszczą się w nich nawet zakoszulkowane (pod warunkiem, że będą to cienkie koszulki)
+ banalnie proste zasady
+ niemal nieograniczona od góry ilosć graczy – no, może bez przesady, imprezówka to nie jest, ale naprawdę (mimo oficjalnego ograniczenia 2-4 graczy) nie ma przeszkód grać w 5 czy 6 osób – jeśli tylko są to osoby, które nie generują przestojów
+ wiele dróg do zwycięstwa – nie ma jednej uniwersalnej strategii
+ za każdym razem gra może być inna, bo można wybrać inny zestaw kart – jest ich tyle, że nawet przy wielokrotnej grze trudno się powtórzyć, a jak dodamy do tego rozszerzenia (Ingryga, Róg Obfitości) to trzeba się bardzo starać, żeby następnego dnia powtórzyć taki sam zestaw kart.

Minusy:
– nie znalazłam. Kocham tą grę.

10/10 zdecydowanie. A nawet 11/10 ;)

 
Możliwość komentowania Dominion – załużona dominacja została wyłączona

Kategoria: Dominion, Karcianki