O tej grze miałam nie pisać, ale przeczytawszy niedawno recenzję na jednym z portali, wypełnioną pochwalnymi peanami niemal po brzegi, postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze na forum publicznym.
Jedno trzeba grze przyznać – jest bardzo solidnie wydana – ładna, kolorowa plansza, karty dobrej jakości a ilustracje rodem z serialu są po prostu świetne. Co więcej – instrukcja napisana zwięźle i precyzyjnie. Nie ma się czego przyczepić, aż się chce rzucić na stół i grać. Ale niestety – na tym się kończą moje zachwyty.
Sama gra jest skrzyżowaniem chińczyka z quizem. Przy czym chińczyk wypada korzystniej (a to z powodu dreszczyka emocji, który nieodmiennie towarzyszy nam gdy ktoś nam depcze po piętach). Więc może jednak nie chińczyka – lepiej grzybobrania. Grzybobrania z pewnymi elementami urozmaicenia. Cała plansza jest bowiem złożona z pól, na których „coś się dzieje” – a to tracimy gotówkę, a to ją zyskujemy, możemy zastawić na współgraczy pułapkę lub zyskać też karty przed taką pułapką chroniące, możemy wyzwać przeciwnika na pojedynek itd. Najważniejsze są oczywiście pola, na których musimy odpowiedzieć na pytanie – ale uwaga – tych pól wcale tak dużo nie ma, jakbyśmy sobie tego życzyli!
Patrząc na planszę (a jeszcze przed przeczytaniem instrukcji) oczekiwałam, że gra będzie się toczyć w czasie – jak serial. Tor jest bowiem podzielony na epoki i aż się prosi, żeby to wykorzystać. Może pytania z danej epoki? Może jakieś akcje związane tematycznie z daną epoką? Może na przejście z epoki do epoki trzeba będzie jakoś „zasłużyć”? Otóż – nic w tym guście. Tor jest podzielony na epoki tylko po to, żeby – jak w Monopoly przy przekraczaniu pola startowego – otrzymać co jakiś czas extra kasę. Aha, i jeszcze można zastawiać pułapki tylko we własnej epoce – ale to akurat nie wprowadza większego urozmaicenia skoro i tak stawiamy je zazwyczaj za sobą, a przecież żadnej epoki pominąć sie nie da. A powiem wam, że dziwnie się czułam odpowiadając na pytania dotyczące historii nowożytnej siedząc w średniowieczu – to po prostu psuje klimat. A przecież klimatem gra ma przyciągać.
Czytając instrukcję ma się wrażenie, że gra będzie ciekawa – pułapki, obrona, pojedynki, inwestowanie – na każdym polu coś się dzieje. W praktyce – uwierzcie mi – nudne to jak flaki z olejem. Po prostu te wszystkie akcje nijak się do siebie mają. Nadal jest to prawie 100% losowość, nie da się przekobinować w tej grze. A najciekawszy i najważniejszy punkt programu, czyli odpowiedzi na pytania trafiają się zdecydowanie za rzadko.
Dla kogo ta gra? W założeniu dla fanów serialu. Ja jestem zdecydowanym fanem serialu. Ale może jestem za stara. Dzieci specjalnymi fanami nie są – ale quiz podpasował im bardzo. Niestety, łażenie po planszy – może nie wybitnie, ale jednak trochę – studziło zapał i radość z zabawy. Od gier planszowych moje dzieci (lat 11) oczekują więcej. Sięgając pamięcią wstecz podejrzewam, że mechanika powinna się spodobać dzieciom w wielu lat 6-8. Ale z kolei dla takich dzieci pytania mogą być za trudne. Grając z maluchem można za niepoprawną odpowiedź rodzica na (koniecznie trudne) pytanie dawać dorosłemu jakiegoś karniaka i w ten sposób dawać dziecku fory. Tylko nie wiem czy jest sens, skoro gra jest praktycznie w 100% losowa….
Nie sprawdzę czy jest sens. Gry już dawno nie mam, poszła do ludzi. I widzę, że nawet doczekała się od gracza na BGG oceny. I jest tylko o oczko wyższa niż moja. A ja daję 4/10. Średnia na BGG (aż dwóch użytkowników! ;)) to 4.5/10. Tym bardziej dziwi tak wysoka ocena w przeczytanej niedawno recenzji, no ale może inne gry z cyklu (a jest jeszcze planszowe Było sobie życie oraz kilka karcianych quizów) lepiej wypadają w tym zestawieniu. Będę miała okazję sprawdzić Pojedynki mistrzów, które wciaż czekają na swoją kolej – jeśli tak będzie, to nie omieszkam napisać. Gdyż fanem serialu nieodmiennie jestem :)